Jedno z większych i ciekawszych wyzwań w pracy architekta wnętrz. Generalny remont poddasza, w domku, zbudowanym przed drugą wojną światową, w warszawskim Wawrze. Poddasze nie było remontowane od lat 50-tych poprzedniego wieku, kiedy otynkowano tylko ściany. Bez elektryczności, bez hydrauliki.
Jak było
Przedwojenny dom wyremontowano z zewnątrz, naprawiono dach, wymieniono okna, przygotowano zewnętrzne przyłącza i wszystkie pozwolenia do prac wewnątrz. A wewnątrz, stare tynki z lat pięćdziesiątych, brak przyłączy, kanalizacji, skąpa elektryka.
Oczekiwania
Moim zadaniem była aranżacja przestrzeni poddasza i wykorzystanie jej na mieszkanie dla dwóch osób. Następnie nadzór autorski i konieczność sprawnego reagowania na to co pojawi się po uporządkowaniu przestrzeni.
Jedno z większych i ciekawszych wyzwań w pracy architekta wnętrz. Generalny remont poddasza, w domku, zbudowanym przed drugą wojną światową, w warszawskim Wawrze. Poddasze nie było remontowane od lat 50-tych poprzedniego wieku, kiedy otynkowano tylko ściany. Bez elektryczności, bez hydrauliki, bez tynku na sufitach, posadzki itd.
W przypadku takich projektów jest pewne, że inwentaryzacja nie zgodzi się z tym co zobaczymy w trakcie prac wykonawczych. Jest pewne, że wszystkiego o wnętrzu, konstrukcji dowiemy się dopiero po demontażach. Najlepiej byłoby zacząć demontaże i wtedy podjąć decyzję o dalszym projekcie, wykonać pomiary. Niestety nie pozwalają na to najczęściej finansowe realia, terminy oraz niepewność czy funkcjonalnie w ogóle taki remont ma sens. Trzeba więc myśleć i pracować szerzej. Na tym co już wiemy, zakładając to czego się dowiemy w trakcie i być przygotowanym na szereg zmian, korekt i trudności, które jeszcze się pojawią. Dobrze jeśli projektant ma już za sobą takie realizacje i projekty.
Drugi bardzo ważny punkt, to współpracować z dobrymi, doświadczonymi i znającymi się na temacie ekipami wykonawczymi. Tutaj nie ma prawa pojawić się wątpliwość, błąd, niedoróbka. Wszystko musi być wykonane na najwyższym poziome bez szkody dla aranżacji i funkcjonalności, ale przede wszystkim bez naruszenia konstrukcji i z zachowaniem sztuki budowlanej na najwyższym poziomie. Tak powinno być przy każdej realizacji, w tym przypadku jest to jednak praca zupełnie inna, zdecydowanie trudniejsza niż z mieszkaniem w stanie deweloperskim.
Inwestorka, miała dużo szczęścia. Zarówno ja jak i ekipy, z którymi na co dzień współpracuję mieliśmy już kilka tego typu realizacji za sobą. Wiedzieliśmy czego się spodziewać, znamy tego typu konstrukcje i potrafimy wydobyć z wnętrza maksymalnie dużo. Zresztą jej zdanie na ten temat można przeczytać tutaj REKOMENDACJE
Sprzątanie
Ze względu na różne założenia, terminy itp. pracę zaczęłam od wykonania projektu. O nim napiszę trochę później, bo pokazuje efekt końcowy. Natomiast tutaj o tym, co czekało na nas, kiedy rozpoczęliśmy już prace porządkowe. Założyłam, że absolutnie nie będzie zmian w ścianach konstrukcyjnych, nośnych, szachtach, kominie. Tym samym wszystkie ściany zostały na swoim miejscu. Konieczne było jednak oczyszczenie ich z ponad pięćdziesięcioletnich tynków, gipsów itp. i doprowadzenie do stanu pierwotnego, sprawdzenie czy to co skrywa poddasze nadaje się w ogóle do użytku.
Dom powstał przed II Wojną Światową, w czasach kiedy budynki mieszkalne budowano z drewna, gliny, kamienia ale także z cegły, w zależności od dostępności, możliwości i zamożności. Po demontażach odkryliśmy więc zgodnie z oczekiwaniami to, co widzicie na zdjęciach poniżej. Drewniane ściany, uszczelnione igliwiem i słomą. Uzupełnione w niektórych miejscach cegłą, w niektórych kamieniem. Podobnie było z podłogą drewnianą, która w całości nadawała się do demontażu i naprawy. Całkowity brak pionów, poziomów, kątów prostych itp. to już był drobiazg.
Wykończenie
Po oczyszczeniu okazało się m.in. (bo wszystkiego tutaj nie opiszę), że nie powstanie łazienka, którą zobaczycie w projekcie. Nie było możliwości ze względu na dach, ściany, instalację hydrauliczną, żeby zaistniał układ, który stworzyliśmy w toku prac projektowych.
Konieczne było więc przeprojektowanie łazienki. Na szczęście to była jedyna rzecz do przeprojektowania i poniekąd trochę spodziewana. Nie mniej jednak praca z taką realizacją wymagała wielu wizyt, stałego kontaktu z ekipami i inwestorami, reagowania „just in time” i ogromnej, ogromnej dokładności.
W telegraficznym skrócie – ściany zyskały dodatkowe wzmocnienia, wyrównaliśmy je, pokazaliśmy jak wyglądają kąty proste i pion. Zbudowaliśmy nową konstrukcję podłogi, uszczelniliśmy płytami osb, wyrównaliśmy do jednej linii poziomej. Naprawiona została wewnętrzna część dachu, sufitów, uszczelniona, ocieplona, zabudowana. Udrożniona wentylacja, poprowadzone CO, hydraulika, gaz, woda i instalacja elektryczna. Z przedwojennego poddasza stworzyliśmy funkcjonalne mieszkanie, wygodne, jasne, funkcjonalne.
Projekt
Założeniem było choć troszkę nawiązać do klimatu starego strychu, pamiętając o budżecie, możliwościach ścian, podłóg, konstrukcji. Dlatego pojawiła się płytka imitująca cegiełkę w kuchni i cegiełka gipsowa w sypialni. Stare deski z odzysku, zamontowaliśmy na ścianach. Całość w jasnej kolorystyce, z delikatnym dodatkiem pomarańczowego, żeby było słonecznie, ciepło i jasno.
Do mieszkania wchodzi się od kuchni. Powstał w niej mikro-przedpokój z miejscem na odwieszenie odzieży. Funkcję przedpokoju pełni tutaj bowiem klatka schodowa. W pełni funkcjonalna kuchnia, z miejscem także dla pralki i barkiem do codziennych posiłków. Skos wymagał pogłębienia blatu, ale przestrzeń pod nim przydała się do odstawienia dochociażby ekspresu. Z kuchni wchodzimy do salonu, łazienki i sypialni.
Salon był duży, więc spokojnie zmieścił zarówno część wypoczynkową jak i jadalnianą. Mieliśmy tu różne rozwiązania, ale ostatecznie stół przy oknie wygrał, ze względu na światło.
Łazienka w projekcie wyglądała tak, jak widzicie poniżej. Ostatecznie jednak wannę musieliśmy ustawić pod małym oknem, a miskę wc i umywalkę na przeciwległych do siebie ścianach. Zmniejszyła się jej powierzchnia, ale i tak udało się część wykorzystać jako schowek.
Sypialnia, z ceglaną ścianą, miejscem zarówno do spania, jak i do pracy. W szafie schowałam bowiem kilka rozwiązań. W lewej części znalazło się biurko a w prawej, drzwi składane prowadzące do garderoby.
Dlaczego o projekcie na samym końcu? Bo cała przyjemność w tym przypadku, to nie drogi, wysoki design, to nie lampy, wyposażenie z „górnej półki”, nie wielkopowierzchniowa inwestycja i wielomilionowe budżety. W tym przypadku ogromną przyjemność mieliśmy wszyscy: ja, ekipy remontowe i inwestorzy z tego, że potrafiliśmy ożywić, odbudować, przywrócić do życia, coś co dla wielu wydaje się niemożliwe, niewarte, niefunkcjonalne. Minęło kilka lat od tamtej pory, a mieszkanie wciąż jest radością dla jego mieszkańców.